Biblioteka

Z tekstami jest tak, że czasem przez pół roku (albo dłużej) nic, a potem sypią się jak ulęgałki, że trudno nadążyć zapisywać. Ten się wysypał razem z „Okolicznościami” i kilkoma innymi. I czekał na swoją kolejkę. Ta piosenka miała dwa życia. Niewiele (czasu) brakło, a weszłaby na poprzednią płytę. Za tamtego, poprzedniego życia numer ten powstał jako dzieło zbiorowe naszego ówczesnego składu, na próbie wyjazdowej u Marka na wsi. To był, (a przynajmniej miał być w zamyśle) ciężki, hipnotyczny i transowy numer. Gdzie jedna z gitar powtarzała w kółko jeden riff, ja w określonych miejscach krzyczałem a Hubert wygrywał tam na perkusji niesamowite rzeczy. Druga gitara i bas miały tam coś w pewnych ramach improwizować, ale słabo im to szło. Numer poszedł więc do poczekalni. Drugie życie dał mu Drut, który stwierdził, że w takiej formie jest nie do przyjęcia, bo on zasypia w trakcie grania, a co dopiero słuchacze. Przyniósł jakąś szybką kurpiowską wycinankę, którą jeszcze przez dwa miesiące docinał i skracał, aż numer zaczął wyglądać jak remont silnika – zapierdala gazowany, staje, rusza, znowu zapierdala…

Czasem prosta rzecz, a potrafi tak wbić się gwoździem w mózg, że nie potrafisz się uwolnić od przyzwyczajeń. Po zmianie miałem (piszę to z wielką ulgą w czasie przeszłym) problem z trafieniem w „raz”. Nie pomagały ćwiczenia w domu. Niby wszystko się zgadza, a przychodzę na próbę i pływam. I koledzy już nawet nie patrzą na mnie z wyrzutem, tylko z zakłopotaniem w ziemię. Wierzcie mi – to dużo gorsze. A efekt ostateczny? Uważam, że poprzednia wersja miała potencjał, ale ta jest bardzo fajna. Zawsze lubiłem drażnić się z silnikiem…

Ex Pert

stosy mądrych ksiąg
nie pomogą nikomu więcej
stosy mądrych ksiąg
nie pomogą nikomu
w stosach mądrych ksiąg
barbarzyńcy grzeją ręce
stosy mądrych ksiąg