I
Było już naprawdę źle – labirynt coraz ciaśniejszych korytarzy a na każdym takie same, mylne znaki. Mapa, którą w starożytnych zwojach papirusu odkrył Profesor zetlała i wyblakła i w mdłym świetle z trudem odczytywałem kolejne zakręty. Było duszno i gorąco. Właściwie to nie liczyłem już na szczęśliwy powrót, na odnalezienie wyjścia. Chciałem już tylko dojść do celu. Potem – niech się dzieje co chce… Piramida Chopsasa i grobowiec Tutengramofona – to tu miała być odpowiedź – to tu miał być uniwersalny problem na wszystkie rozwiązania świata! Chciałem go przed śmiercią chociaż zobaczyć. Profesor zjadł ostatniego papierosa a ostatni wierny egipski przewodnik dmuchał w latarkę w nadziei że jeszcze zaświeci. I nagle, za kolejnym zakrętem – jest!…
Inskrypcja na całą ścianę; misternie wykute w piaskowcu różne znaczki, postacie, symbole… Profesor stracił przytomność i leżał na jakiejś kupie używanych bandaży a ja, z twarzą przy ścianie wodziłem palcami po napisach jakbym chciał je przeniknąć w gasnącym świetle i przytomności. Niewiele z tego rozumiałem, więc powracałem do początku. By znów zgubiwszy wątek cofać się i przeszukując w pamięci słownik próbować dopasować… Zaczęło mi się już robić słabo i uwaga ulatywała w ciemność coraz gęstszą, gdy nagle zespół następujących po sobie znaków wydał się być sensowny!
„… i założysz kapelę i nazwiesz ją Inkwizycja, albo cię popierdoli…”
I w chwili, gdy wypowiedziałem to na głos – otworzyło się w ścianie światło. Zaciągnąłem w jego stronę resztę załogi. Gdy przeszliśmy na drugą stronę, okazało się że jesteśmy w klubie studenckim Bakałarz. I właśnie mamy próbę.
– Ale jak się będziemy nazywać? – zapytał Profesor
– Inkwizycja!
– Chyba cię popierdoliło – mruknął pod nosem.
I tak już zostało…
Ex Pert