IX

Doktor był zmęczony. Ściągnął okulary i zamknąwszy oczy pomasował chwilę nasadę nosa. Trzymał powieki zaciśnięte; nie wiem na co bardziej nie chciał spojrzeć – na mnie czy na wyniki… Przed nim leżał stos papierów – rzędy zestawień, wykresy pełne długich łacińskich nazw, zdjęcia RTG z profilu i an face. Jakieś USG z ponurymi wnętrznościami, w sumie to im się nie dziwię – w końcu były moje… Pojęcia nie mam dlaczego fotograf kazał mi się uśmiechać, ale skoro tak chciał… Krew pobierano mi przez lewe ramię i w przykucu, neurolog wbił mi kilka gwoździ w kolano i bardzo był zdegustowany tym, że mi noga skakała (więcej powściągliwości drogi panie!) W jednym z gabinetów miałem nakaszleć na takie małe literki na tablicy. Coraz było trudniej, bo one sukcesywnie się zmniejszały, ale gdzieś do połowy tablicy dałem radę. Podsłuchiwali mnie stetoskopem jak kłóciła się wątroba z żołądkiem a kiszka irytowała się i burczała żeby jej nie powtarzać po kilka razy bo nie jest ślepa! Potem laryngolog zajrzał mi do … A na koniec kazano mi czekać w w wyściełanej poczekalni bez klamek. Już straciłem rachubę czasu, gdy przyszedł jednorożec udający pielęgniarza i zaprowadził do doktora.
Doktor milczał, jakby zbierał myśli. Jakby odwlekał to, co i tak nieuniknione. Co musi paść, a czego on w swoim zawodzie najbardziej nienawidził. Wreszcie westchnął, ubrał okulary, położył obie dłonie na leżących wynikach, spojrzał na mnie przenikliwie i rzekł – wykonaliśmy wszelkie możliwe badania. Nie ma już wątpliwości. Ma pan Inkwizycję…

Ex Pert

 


« VIII | X »