VIII
Ja, Tomasz Torquemada, całe życie poświęciłem na chwałę Pana. Już pacholęciem będąc męczyłem koty, psy i inne wiewiórki. Ale nie z niskich pobudek jakichś sadystycznych skłonności! O nie! Wszystko to czyniłem ad maiorem dei gloriam oczywiście! Każda w końcu przyznawała się do konszachtów z diabłem. Ale ja nie o tym – poświęciłem wszystko – całe swoje życie; potencjalne przyjemności, awanse, rozkosze i dobra wszelakie dla tego dzieła. Oto moje Opus Vitae. Oto Opus Dei! Scurius Vulgaris! Tylu spalonych durniów ośmielających się myśleć inaczej. Ba! W ogóle myśleć! Tyle śledztw w tropieniu jakichkolwiek odstępstw od świętej nauki Kościoła. Od jedynej słusznej idei! Tylu wytropionych wolnomyślicieli, innowierców, żydów, eskimosów i wiewiórek! Którzy na stole tortur przyznawali się do wszystkiego z ulgą i wdzięcznością przyjmując śmierć na stosie.
Tyle poświęceń – żadnych dzieci, żon, śledzi czy wiewiórek! Tyle umartwień, ścisłych diet – czy ktoś mógłby mi zarzucić że we wtorek zjadłem kiedykolwiek wiewiórkę? Każdą chwilę poświęcałem na umartwianie i działanie dla zbawienia. Głównie waszego!
I po co to wszystko? Żeby jakiś łapserdak za kilkaset lat założył jakiś rozwrzeszczany zespół i nazwał go imieniem mego dzieła – Inkwizycja? A może zrobię mu głupi dowcip i nazwę tę instytucję jakoś inaczej? Na przykład „Stokrotka”? „Wiewiórka”? Albo „Perystaltyka”?
Ex Pert